0
01ERES 8 lipca 2016 20:16
Bocian w Marsylii. Krotki opis wyjazdu na mecz Polska vs. Portugalia
To bedzie relacja z mala iloscia fotek, bo nie mam zadnych szans rownac sie z juz istniejacymi fotorelacjami. Z motyka na slonce?. Mimo samokrytycyzmu sprobuje.




Na poczatku powinienem zaznaczyc, ze zawsze lubilem pilke nozna, choc nigdy na tyle, by regularnie chodzic na mecze Slaska lub reprezentacji. Malo tego, zaraz po otwarciu nowego stadionu miejskiego, wybralem sie na mecz Slask:Wisla, ale ten kibolski styl, ktory panuje na wiekszosci naszych klubowych stadionow nie przypadl mi do gustu. Musze szczerze przyznac, ze bardziej preferuje styl "teatralny" jak w Barcelonie, tzn. podziwianie gry na siedzaco, bez chamskich i prostackich zapiewow.
Zaraz po karnych ze Szwajcaria (mecz ogladalem w TV), zadzwonil spokrewniony Bocian i zapytal: jedziemy na mecz z Portugalia do Marsylii? Odpowiedzialem krotko: TAK. Fajnie, ale musisz to wszystko zorganizowac bo sam nie mam na to ani glowy, ani czasu.
Zaczalem od razu, majac ogromne wsparciez forum dyskusyjnego F4F. Najpierw zarezerwowalem nocleg po meczu w Formula1, w Aubagne, 20 km od Marsylii. Wyszlo po 64 Euro, za 2 osobowy pokoj ze sniadaniem. Powinienem jeszcze dodac, ze zdecydowalismy pojechac autem Bociana,czarnym SUVem, sprawdzonym wczesniej na wyjedzie na Ukraine. Dolaczyli do nas byli pilkarze Tomek i Gruzin (obecnie zdolny trener uczeszczajacy na szkolenie Uefa-Pro). Bilety kupilem dla wszystkich na stronie UEFA 2 dni pozniej, po 2 godz stania w internetowej kolejce, Wybralem 2ga kategorie za jedyne 135 Euro za osobe. Uspokoilo to nasze nerwy, ze nie pojedziemy na niepewne, choc z perspektywy czasy trzeba powiedziec, ze takie same bilety mozna byla kupic pod stadionem, conajmniej o polowe taniej, a przechodzac przez bramki nikt nie pytal o dowod osobisty?
29/06/16 Wyjazd z Wrocka
Ruszamy ok. 21.00 po drodze zabieramy Tomka i Gruzina. Tankujemy do pelna na stacji, na Karkonoskiej i spotykamy 2 auta, ktore tez jada na mecz. Swiat jest maly a my nie jestesmy tacy jedyni w swoim rodzaju. Na obwodnicy Drezna jestesmy 2 h pozniej. Po stronie niemieckiej granicy widac, ze wjazd jest obserwowany, widac poluja na przemytnikow lub uchodzcow. Dalej mamy w planie Karlsruhe, Norymberge i wbicie sie do Francji, i dalej przez Lyon do Marsylii.Cale szczescie, ze jedziemy noca bo za dnia to bylby koszmar, sporo zwezen i ograniczen predkosci. Bocian z Tomkiem dobrze cisna i o dziwo nie natrafiamy na radary. Wczesnym rankiem jestesmy juz we Francji, jest troche lzej na sercu, choc pozostalo jeszcze z 750 km. Od razu widac, ze to nie Niemcy, inna droga i inna kultura jazdy. Sporo Polakow na drodze, a to na holenderskich, naszych czy tez belgijskich rejestracjach. Bryki full wypas, nasze sredniaki, obite busy i autobusy. Ale jaja! Bedzie sie dzialo!
30/06/2016 Francja
Od Lyonu juz autostrada jest nabita, do tego zaczynaja sie korki. Prowansja przepiekna, jedyna w swojm rodzaju. Widac, ze znaja sie na rolnictwie i lubia je. Krajobraz obfituje w gorzyste wyniesienia, skaliste doliny bo tak naprawde to poludniowe Alpy francuskie, ale z klimatem srodziemnomorskim. Fioletowe, lawendowe pola to dla wiekszosci nieziemski obraz potwierdzajacy geniusz Stworcy.
Przy spowolnionym ruchu, rozpoczynamy kibicowskie wyglupy: machanie, szalikowanie, klaksonienie itp. I Bocian zatrzymuje auto centymetry przed naszym poprzednikiem. Uff jak goraco, zakonczyc podroz juz tutaj? A lyzka na to niemozliwe! Jedziemy dalej, ale juz rozsadniej.
W hotelu jestesmy o 11.45. Zdawalem sobie wczesniej sprawe, ze za te pieniadze cudow nie bedzie, ale jak panienka zamknela nam drzwi przed nosem, bo doba hotelowa zaczyna sie od 12.00, to przypomnialy mi sie filmy Barei. O 12.00 otworzyla, a jakze, ale od razu pretensjonalna francuszczyzna oznajmila, zebym nie majtal torba podreczna bo moge pobrudzic szybe w drzwiach, ktore pol godziny wczesniej czyscila. Za to Gruzin dowcipnie, jej odpowiedzial, zeby dala jakas szmatke to wytrze wszystko i bedzie OK. Nie dala! Tak naprawde to musze wyznac, ze ubral sie on na wyjazd w stroj Benfiki i do kompletu zakupil najlzejsze na swiecie papucie (tez czerwone) mejd baj Najki. Czy jakis Portugal jadacy na ten mecz ubral sie w stroj Legii, jadac na ten mecz? Bylismy jednak na swoj sposob wyjatkowi: Bocian w stroju bociana, Gruzin w stroju Benfiki, Tomek zapuszczajacy wlosy w stylu polskiego szlachcica i inspirowane fryzurami mlodych, niemieckich pilkarzy i ja opitolony przez przypadek na Pazdana (przed kultem Pazdana) w wyniku braku wprawy w poslugiwaniu sie maszynka do strzyzenia.
I tutaj wnikliwy forumowicz, moze sie zapytac dlaczego Gruzin wdzial taki stroj. Odpowiedz jest prosta: bo lubi i ceni ten klub, z powodu stazu trenerskiego, ktory tam odbyl. Malo tego zna nawet samego Sanchesa, ktory wbil nam wyrownujacego gola! Pod hotelem, kilka aut na polskich blachach i to te bliskie sercu: OLESNICA?. Zanosi sie, ze bedziemy grac u siebie! 2h odswiezenia i relaksu, i ruszamy na Marseille!
Dojazd prosty jak cep. Bocian jest mistrzem darmowej nawigacji, poslugiwania sie mapa i kombinacji, za to Tomek to genialny kierowca- spokoj i opanowanie. Fajnie miec takich 2ch, co ja gadam 3ch bo mamy jeszcze Gruzina, a ja kto - Kardynal Richelieu? (boli mnie brzuch i biore wagiel- znowu Bareje cytuje). Czy dotrwam do meczu?
O 14.00 wyruszamy z Aubagne autem do Marsylii, wywieszone szaliki, narodowe barwy i pokazywanie gestow zwiazanych z planowanym zwyciestwem. Inne auta na drodze sa przyjazne i okazujace sympatie. Dojezdzamy prawie pod sam stadion, niestety zaczynaja sie objazdy i mamy problem ze znalezieniem parkingu. Wczesniej planowalem mete na pobliskim park&ride, ktory ktos polecil na forum, za 30 Euro. Los chcial, ze przejezdzalismy kolo szpitala St. Joseph a tam brama otwarta na osciez i napis parking, pozniej okazalo sie, ze kosztowal nas 3 razy mniej niz ten komercyjny. Wystarczy z tego miejsca przejsc tylko przez pasaz i sie juz jest w strefie kibica. No moze taka nazwa brzmi gornolotnie, bo ogranicza sie do kilkunastu kioskow z piwem i napojami, slonecznych parasoli i chybotliwych, plastikowych stolow, i krzeselek. Naszych znacznie wiecej, narod dobrze odzywiony i ostrzyzony,i wytatuowany. A to na ramieniu, jego przedniej czesci, nodze, lydce, karku, dloni lub klatce piersiowej- ludzka fantazja nie zna granic. Mozna tez dac sobie pomalowac twarz w barwy narodowe, bo chodza dziewczyny z farbkami (Polki). Nie wiem czy to byla zorganizowana akcja czy tez indywidualny zmysl komercyjny poszczegolnych osob, za to cena 3 Euro za policzek troche smieszyla. Piwo po 6 Euro w plastikowym kubku lalo sie strumieniami. Jakos nie zauwazylem by ktos pil szampana lub wino zajadajac sie ostrygami. Widac, ze jak pilka to musi byc piwo. Zapiewy i zakrzyki wzmagaja sie. Co jak co, ale jako narod, to my jakiejs wielkiej zdolnosci spiewu nie posiadamy. W oddali jakas afera, ponoc miejscowa chciala sprzedac bilety i nawet ktos je wzial, ale nie uiscil stosownej oplaty oddalajac sie z szybkoscia swiatla. Strefe otacza zandarmeria, niezle byczki w granatowych mundurach i furazerkach. No kolanach i goleniach maja jakies gumowe ochraniacze, ktore mnie kojarza sie z gumiakami. Demonstracja sily wzrasta. Dobrze ze wladza nie mowi po polsku, bo nasi prowodyrzy intonuja stara piesn stadionowa: "Zawsze i wszedzie policja j..... bedzie". Od prawej strony ronda widac w oddali, ze ruszyl polski pochod. Zandarmi wzmagaja czujnosc, podwajaja szyki, ale nie prowokuja. Podejmujemy decyzje o ewakuacji bo mozna w cos sie przypadkowo zaplatac, idziemy odebrac bilety.
Pozniej jedziemy metrem do portu. Miejsce urokliwie i przyjemne. W barach kroluja nasi i disco polo. Hitem jest ulubiona piosenka Grosika, wykonywana przez Pana Zenka " Przez twe oczy zielone". Tylko skad nasi mieli te bumboxy, przywiezli, kupili na miejscu? Jest juz dobrze a bedzie jeszcze lepiej! Oj bedzie sie dzialo!
https://www.youtube.com/watch?v=y2Q2T11RUow
Na rzucone haslo - zjedzmy cos, jakos nikt nie protestuje. Slonce pali, czaszka paruje a i suchy prowiant jedzony po drodze przejadl sie. Jak Marsylia to dary morza. Wybieramy restauracyjke w bocznej uliczce o ladnie brzmiacej nazwie "La Daurade", po naszemu Dorada. Zamawiamy ostrygi,krewetki z pasta, male rybki smazone w mace i glebokim oleju, grilowane warzywa a Bocian jak to bocian, klapnal dziobem i zazyczyl sobie buillabaisse. Ot swiatowiec, bo pobyt w tym miescie bez tej zupy jest niewazny. Co ciekawe kelner przed wlozeniem skladnikow przyniosl je pokazac, zeby nie bylo lipy. Jej odpowiednikami w innych kuchniach sa: hiszpanska zarzuela i portugalska caldeirada. Wszystko smakuje swietnie tym bardziej, ze szef nie oszczedzal na ilosci i dodal nam jeszcz kilka ostryg, bo jak sie wyrazil te, ktore nam dal byly lekko za male. Za wszystko placimy cos ze 120 Euro.
Ruszamy znowu spacerowym krokiem wokol przystani. Disco polo dzwieczy w uszach, tym razem cos o matce co miala syna jedynego. Bierzemy po piwku z zamiarem leniwego przemieszczania sie tak jak niektore osoby. Tymczasem maly czlowieczek stojacy przy zandarmach zbliza sie do nas, pokazuje jakas opaske i francuskim angielskim oznajmia: gutmorrning ajem e frrencz polisman ju kant drrink hijerr, you must rreturrn tu de barr. Coz usmiechamy sie do siebie i wracamy pod bar. Widac potraktowali nas jako element potencjalnego zagrozenia dla porzadku publicznego. ;)
CDNChcemy jeszcze troche pokrecic sie po porcie a wlasciwie Vieux-Port czyli starym. Obszar portu tworzy zwarta zabudowe wraz z fortami Sw. Jana i Mikolaja. Troche dalej goruje Bazylika Notre Dame de la Garde. O jak fajnie tu byc, szkoda ze nie mamy wiecej czasu bo chetnie skorzystalibysmy z jakiejs wycieczki malym stateczkiem. Czas wracac pod stadion. Schodzimy
do podziemia by skorzystac z metra. Po kilkunasu minutach wychodzimy na powierzchnie na stacji Rond-Point du Prado. Tak jak wszyscy plyniemy tlumnie na stadion. Nasza brama wejsciowa ma numer 7, wiec trzeba bocznymi uliczkami obejsc ponad polowe okregu zatoczonegu wokol tej sportowej areny i bedzie to tak ze 3 km. Na ulicy fiesta i znowu te bum-boxy z disco polo. Spotykamy grupy francuskie, austriackie, chorwackie w narodowych strojach, ktore wyraznie sympatyzuja z nami. Z Portugalczykami pozdrawiamy sie przyjaznie i na wesolo. Bocian ma straszne branie, sporo osob chce sie z nim sfotografowac. Wtedy on staje na jednej nodze i robi jaskolke. Tez sie za cos przebiore, mowie sobie w mysli, jak wrocimy tu na polfinal. Sporo jest Azjatow (Japonczykow lub Chinczykow), tych Bocian naprawde zachwyca (a wlasciwie piekniejsze ich polowy), tylko patrzec jak w hiperach pojawia sie takie stroje made in Asia. Zblizamy sie do pierwszych bramek przed stadionem. Plac jest twardy ale strasznie kurzacy sie, widac robili go na ostatnia chwile. Pokazanie biletu i obmacanie wystarczyly. Nikt nie prosi o dowod czy tez paszport. Idziemy dalej i nagle dyskretnie znienacka Bociana dopada Security z psem, tzn. ten pies tez byl z security, ale robil za zwierzatko. Jeszcze jedna rewizja i obwachanie. Widac Bocian byl obserwowany od poczatku i w odpowiednim momencie sprawdzony. Taki styl kontroli popieram, niestety u nas obowiazuje ten z czasow, ktore minely "lepiej zeby zginelo 100 niewinnych niz mialby sie uchowac jeden winny". Zaostrzyc, poszerzyc zamknac- tu tak to nie dziala. Co prawda bagaze,torby,profesjonalne srodki rejestracji przekazu trzeba zostawic w zewnetrznej przechowalni, ale nie jest to problemem. Wchodzimy na trybune poprzez klatke schodowa i .....
Szok, miejsce choc 2 giej kategorii jest wspaniale, wszystko widac na wyciagniecie reki, trawa zielona jak w grze komputerowej, piekne, bardzo jasne oswietlenie, doskonala akustyka. Po naszej stronie ma pojsc ogromna sektorowka o powierzchni 1560 m2. Oj bedzie sie dzialo!
Polskie sektory to tak 4/6 calosci, jestesmy bardziej widoczni i glosniejsi. Gramy u siebie. Podczas hymnu Portugalii wiekszosc bije brawo, a ten nasz Mazurek to uniesienie najwyzszego sortu! Glos wieznie mi gardle, bo tak juz mam od malego, podczas jego grania. Stoimy obok siebie trzymajac sie za ramiona. Jest przepieknie. Po chwili idzie od dolu bialo-czerwona sektorowka, ktora podajemy dalej calkowicie zakrywajac siebie, jednoczesnie wprawiajac ja w lopot. Jest bardzo pieknie.
Naszym idzie swietnie i gdy kolo 2 minuty Lewandowski zdobywa bramke euforia siega zenitu. Portugalia na stadionie nie istnieje...
Caly czas, ogladamy mecz na stojaco, skandujac, spiewajac, krzyczac, gwizdzac i klaszczac. Nie zamierzam jednak tu opisywac meczu, ktorzy wszyscy widzieli. Tak jak my bylismy lepsi w I polowie tak Portugalia i jej kibice w II. Szczerze przyznam, ze nie mielismy juz sily (my kibice) pod koniec meczu. Po prostu nocna podroz autem przez prawie 1700 km oraz caly dzien na nogach w upale, no i samo widowisko zrobily swoje. Na dogrywke i karne nastapila jednak nasza reaktywacja i znow bylismy gora. Bialo-czerwone to barwy niezwyciezone!
Po karnym Qaresmy zapada cisza w naszym sektorze, za to za przeciwna bramka istna euforia w kolorze czerwono-zielonym. Po chwili wstajemy i bijemy wszystkim brawo, skladajac podziekowania za wspaniale chwile. To byly emocje sportowe na najwyzszym poziomie. DZIE KU JE MY!
Siedzimy jeszcze ze 20 minut, zanim ruszymy do wyjscia. Pozniej ja zostaje w pobliskim McDonalds, Bociek idzie po auto nie spotykajac po drodze ani Tomka, ani Gruzina, dodatkowo rozladowal mu sie telefon. Po pol godzinie dzwoni Tomek, ze parking szpitalny zamkniety na cztery spusty co robic. Wracajcie do mnie, wydaje komende. Juz ukladam plan ewakuacji taksowka do Aubagne i wtedy dzwoni Bocian, ze jedzie.
01/07/2016
MacDonaldsa zamykaja o 1.00 i chwile pozniej jest juz, sa tez Tomek i Gruzin. Na pytanie jak wyrwal auto z zamknietego parkingu odpowiada: " a dokad trzeba udac sie w szpitalu noca". Wiadomo na izbe przyjec i tam was obsluza. Wyrobilo nam sie ptaszysko nie ma co.
Na ulicach korki, liczne objazdy, nawigacja wczesniej wgrana glupieje. Bocian prowadzi auto na czuja i troche bladzi, ale ze ma dobra i fotograficzna pamiec to jakos udaje nam sie dotrzec do celu, przez okoliczne wioski. Jest prawie 2.00.
Zmeczenie daje znac, wszyscy wyrywaja sie do lazienki a potem do lozek. Jedna mysl nie daje mi tylko spokoju: otoz bladzac po okolicy i robiac nawrot na naszej drodze pojawil sie czarny kot. Niestety ja w ten przesad troche wierze. Co to moze oznaczac? Pewnie cos sie znowu bedzie dziac!
Rano budzimy sie ok 9.15 i lecimy szybko na sniadanie. Obowiazuje styl francuski: tosty, maslo, miod, dzem, sok, musli i bardzo dobra kawa, z dobrego ekspresu. Slonce mocno daje i dzien zapowiada sie przepieknie. Przed 11 ruszamy w droge powrotna do Polski. Jedziemy dosc jednostajnie autostrada i nagle po okolo 200 km, auto traci obroty i gasnie. Cale szczescie tuz kolo zatoczki, Bocian wykazuje sie duzym refleksem i zjezdza. Podejrzewamy, ze moze wskaznik paliwa zle pokazywal i tak naprawde to w baku jest sucho. Zaraz przypomina mi sie to czarne kocisko z powrotu ze stadionu. Probujemy co zrobic, niestety bezskutecznie. Decydujemy sie na pomoc drogowa i auto laduje na lawecie. Kierowca dowozi nas do warsztatu w ktorym pracuje. Rozmawia ze swoim szefem, z czego ja rozumie piate przez dziesiate, ze chca nas skasowac tylko za lawete w wys. 160 Euro i podrzucic do autoryzowanego serwisu BMW w Montelimar. Jedziemy jakimis bocznymi drogami, poznajac uroki francuskiej wsi. W Montelimar jest informacja, ze 16 lipca bedzie przejezdzac tedy Tour de France. W koncu ladujemy w serwisie. Serwis jest okazalym salonem sprzedazy z warsztatami i biurem obslugi klienta. Niestety nie chca za bardzo nam pomoc bo zaraz weekend, bo maja duzo roboty, bo jakas maszyna jest zajeta. Mamy zostawic auto do naprawy w przyszlym tygodniu. Uff pierwsze wrazenie z francuskiej empatii nie za bardzo. Dopiero Bocian strzela im mowe o zrozumieniu, pomocy i wyjatkowosci naszej sytuacji. Staje sie cud i zaczynaja sie bardziej angazowac,choc pod jednym warunkiem, ze jak nie beda miec czesci, a to prawie pewne, ze nie beda, to i tak nic nie zrobia. Po chwili przychodzi jakis mocno sympatyczny inzynier z laptopem i zaczyna analize. Ja ide do salonu bo jest cholerny upal i siadam na kanapie w dziale sprzedazy. Przede mna jakas starsza para dogaduje zakup X6 a sprzedawca pokazuje im rozne bajery, jak np. otwarcie bagaznika majtnieciem prawej nogi po podwoziem , hak do holowania wyciagany z bagaznika i nasadzany na trzpien jednym ruchem, zamykanie klapy nacisniecim guzika itp. Auto zostaje kupione, sprzedawca mu juz przygotowana butelke renomowanego szampana do wreczenia. Ale Wersal, rozmarzylem sie... Tymczasem katem oka widze jak pchaja nasze na hale, do podnosnika. Pierwsza mysl- moze jednak sie uda. X5 ma piec pomp paliwa i jedna z nich jest na wykonczeniu, cos tam kombinuja odpowietrzaja i pada sakramentalne zdanie: jak chcecie to mozecie dalej jechac, choc nie ma gwarancji, ze znow sie to samo nie stanie. Nie chca nawet zadnych pieniedzy, wiec prosimy zeby wypili szampana za nasze powodzenie, wkladajac im cos do kieszeni, choc sie bronia. Jedziemy dalej, uwazajac by nie zapowietrzyc ukladu, tankujac bardzo czesto przy wlaczonym silniku. Teraz jedziemy wolniej za to plynniej. Przed granica dopada Bociana blysk radaru. Pewnie zaboli, bo jechal gdzies ze 30 km wiecej niz trzeba bylo.. Coz jak jest zima to musi byc zimno (i znowa ten Bareja i czarne kocisko z nocy).
Po drodze rozmawiamy o pilce noznej i o meczu.
CDNTutaj mialem wstawic cala analize naszej gry na Euro, cos o systemach grania i polskim narodowym stylu, ktory zaczal ostatnio forowac PZPN. Umowilem sie z Gruzinem ze pomoze, ale cos sie ociaga. Najpierw bylo przed lykendem a teraz juz po. Na FB widzialem jego fotki, jak najpierw robil sushi wsrod atrakcyjnych kobiet, a potem w euforycznym towarzystwie, w portugalskich barwach fetowal nowego Mistrza Europy. W takim razie pisze dalej a jak Gruzin sie odezwie, to zrobie wstawke na zasadzie kopiuj-wklej.
02/07/2016
Jedziemy dalej przez Niemcy bez wiekszych problemow, troche bladzac w okolicach Norymbergi, szukajac wlasciwego zjazdu. Zajezdzamy tez do jakiegos Resthausu, nasi rodacy wracajacy z meczu juz tam sam. Dochodzi nawet do awantury z facetem z obslugi, ktory zwrocil im uwage, ze troche nasmiecili. W zasadzie to zrobil to po chamsku, bakajac na odchodnem, ze "Polacy to swinie". Widac,nie wiedzial ze nawet male, polskie dzieci znaja to niemieckie slowo z filmow typu Klos lub Czterej Pancerni i pies. Odpowiedz polskiej, odzywionej, wystrzyzonej i wytatulowanej druzyny jest blyskawicza i to w 2ch jezykach, i to z nawiazka, co przeczy powszechnej opinii, ze jakiejs wielkiej zdolnosci do jezykow nie mamy!?
Jeszcze 3h szybkiej i jednostajnej jazdy Tomka i jestemy na lonie Ojczyzny, a wlasciwie na 4. Wydaje sie, ze juz nas nic zaskakujacego nie spotka, tymczasem juz na A4 jakies 100 km przd Wroclawia napotykamy konwoj specjalny. Kilka duzych ciagnikow specjalnych wiezie jakies konstrukcje metalowe. Jada z 90 km/h a pilot z tylu blokuje tez lewy pas uniemozliwiajac ich wyprzedzenie, Tworzy sie ogromny ciag spowolnionych aut. Takie wariactwo to tylko u nas. Brak Policji, powoduje u konwojentow brak poszanowania dla innych uzytkownikow., przeciej wystarczylo by ciagniki z naczepami jechaly o polowe wolniej, za to maksymalnie po prawej stronie, tak jak i tylowy pilot. Jestem pewien, ze wszystko odbywalo sie na rympal, tzn. a nuz sie tak przejechac uda i bedzie taniej.
0 8.30 jestesmy we Wrocku, zegnamy sie serdecznie i umawiamy sie na wyjazd do Rosji, na Mundial za 2 lata, bo ze bedziemy tam grac jest pewne! Do zobaczenia inni forumowicze! :D

N.B. Po kilku dniach Bociek podlicza koszty na osobe: bilet- PLN 630, hotel- PLN 145, ON/autostrady i parkingi PLN 700, a to co nas skaleczylo lub skaleczy nie, ale o tym sza.....


KONIEC/FIN
IMG-20160627-WA0000.jpg

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

kacper451 8 lipca 2016 20:45 Odpowiedz
Czy to ten Bocian z PB:>
luck1991 8 lipca 2016 20:46 Odpowiedz
@kacper451 o tym samym pomyślałem jak zobaczyłem tytuł :-DWysłane z mojego GT-I9301I przy użyciu Tapatalka
01eres 9 lipca 2016 00:38 Odpowiedz
O co chodzi :?:
przemos74 9 lipca 2016 04:53 Odpowiedz
Bocian jest maskotką/logiem PolskiegoBusa.
krystoferson112 11 lipca 2016 21:46 Odpowiedz
jesteś Januszem.... ;)
01eres 13 lipca 2016 00:15 Odpowiedz
:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D